Bezpieczne zakupy
Uprząż Treemotion - usprawnienia
Uprząż Treemotion - usprawnienia
Przyszła pora na Trimoszona :). Uprząż od Teufelbergera kosztująca naprawdę niemałe pieniądze; ale czy warto? Jeśli po przymiarce wiemy już, że model ten będzie nam pasował, możemy przyjrzeć się pozostałym cechom. Pas wykonany jest z bardzo solidnego i sztywnego tworzywa, a wyściełany miękką poduszką, stosunkowo optymalnej grubości. Producent oferuje nam całą gamę elementów wymiennych – zwłaszcza, jeśli chodzi o nowy model – Treemotion Evo, który opisuję. Standardowo uprząż wyposażona jest w podwójny most z jednym pierścieniem, pierścienie boczne do nadawania pozycji, D-ringi przy moście dużego kalibru, w które to możemy bardzo wygodnie wpinać lonżę oraz tylny pierścień do podpięcia pilarki lub nadawania pozycji na drzewie. Posiada też szybkie, wygodne klamry Cobra. Regulować możemy obwód pasa, pasków udowych oraz ich odległość od pasa głównego, co decyduje o naszej pozycji. W nowym modelu zmienione zostały m. in. klamry, które w poprzedniej wersji były bardzo toporne, jeśli chodzi o regulację i przesuwanie się w nich taśmy. Po zmianie taśma przesuwa się przez klamrę bardzo lekko, niestety na tyle, że uprząż podczas ubierania i pracy potrafi sama się luzować... Uprząż fabrycznie prawie nie posiada szpejarek, jedynie dwie na samym tyle, ale o tym później. Pas główny zbudowany jest w ten sposób, iż na całej jego powierzchni jest mnóstwo otworów, przez które musimy przepleść dołączoną do zestawu gumkę (lub repik) tworząc szpejarki w wybranym przez nas miejscu i dowolnym rozmiarze. W nowym modelu oprócz podwójnego mostu, jest także możliwość jego wymiany, na mosty szyte zamiast wiązanych, lub most taśmowy (mosty różnej długości) przy pomocy wymiennego akcesorium – Rope Bones. Z tyłu pasa znajdują się paski kompresyjne, za pomocą których możemy przymocować apteczkę. Uprząż przez swoją konstrukcję jest naprawdę ciężka, a przy dołożeniu niezbędnego szpeju jest co dźwigać.
To teraz z grubej rury o wadach i tym, co w uprzęży musiałem pozmieniać. Jak już wspomniałem jestem pragmatykiem, i to takim pedantycznie wybrednym, więc moje narzekania na Treemotion nie wynikają z tego, że jest to zła uprząż, tylko z tego, iż użytkuję ją od wielu lat i przez ten czas dostrzegłem wiele elementów, które po modyfikacji mogą ułatwić pracę. Z pewnością w przypadku innych uprzęży byłoby podobnie. Oczywiście wszelkie zmiany są zgodne z tym co dopuszcza producent. Pamiętajcie, że przed modyfikacją należy się zapoznać z instrukcją, gdyż dokonanie niezgodnych zmian doprowadzi do utraty gwarancji na uprząż. Sama uprząż jest jak dla mnie bardzo wygodna.
Most
Dla mnie fabrycznie jest on znacznie za długi i przy pracy systemem DRT na odejściu, podczas dalekiego wychylenia ciała, po prostu nie byłem w stanie dosięgnąć przyrządu. Most ów skróciłem o bagatela 15cm.. W przypadku nowego modelu, na który przesiadłem się niedawno było to skrócenia obu mostów. Przy okazji tego zabiegu rozdzieliłem oba mosty zostawiając na jednym fabryczny pierścień i zakładając na drugi duży krętlik DMM, bez którego życia sobie nie wyobrażam. Dodam nawet, iż jak dla mnie mógłby on być jeszcze większy. Wygoda z jego użytkowania i możliwość wpinania nawet kilku karabinków jest nie do opisania. Oczywiście krętlik nie zapobiega skręcaniu się lin jak kiedyś myślałem, przynajmniej nie w odczuwalnym stopniu, aczkolwiek daje np. możliwość przerzucenia nad sobą liny z systemem bez skręcenia mostu, jak miałoby to miejsce w przypadku braku krętlika.
Paski paski i więcej pasków
Uprząż występuje w jednym rozmiarze, musi więc dawać szerokie spektrum regulacji. W moim przypadku sprawia to, iż po wyregulowaniu wszędzie wystają niebotycznej długości wąsy, które są co najmniej mocno irytujące i utrudniają pracę. Tak więc wszystkie za długie i wystające paski zostały schowane pod uszytą z gumy „taśmą rurową” odpowiedniego rozmiaru.
Szpejarki i uchwyty sprzętowe
Tutaj mamy spore pole do popisu. Fakt, iż szpejarki musimy wykonać samodzielnie, dostosowując je do naszych potrzeb, jest świetnym pomysłem, lecz z mojego punktu widzenia dołączone przez producenta gumki i rurki mające temu służyć, kompletnie się do tego nie nadają. Rozciągliwe szpejarki...? Nie, to nie dla mnie. Do ich stworzenia użyłem repa grubości 4 i 5mm. Ten pierwszy jest optymalnej grubości, za to przeciskając ten grubszy, trzeba się już na siłować. Oczywiście wymieniłem też fabryczne tylne szpejarki – to czerwone dziadostwo, posiadające jedynie usztywniające przeszycia na końcach i przełożone przez taśmę regulującą wysokość, co skutkuje tym, że przy mocnym szarpnięciu szpejarka po prostu wypadnie (szczególnie nie przekonuje mnie fakt, że tak właśnie ma być; pilarki powinny mieć odpowiednie punkty do wpinki, które w razie niebezpiecznej sytuacji puszczą).Wszystkie węzły na końcach szpejarek, znajdują się w takich miejscach, aby nie mogły uwierać użytkownika; są mocno zaciśnięte, posiadają zatopione końce i są zaklejone, tak by nie groziło im rozwiązanie.
Karabinki sprzętowe
Większość modeli dostępnych na rynku to plastikopodobne twory z zębem przy zamku, o który wszystko co spróbujemy wypiąć będzie haczyć, a konstrukcja całości zwykle sprawia, iż karabinek wygina się i nie chce zamykać po podpięciu większego ciężaru. Oczywiście nadają się one jak najbardziej do lekkich elementów (większość małych karabinków pozwala na podpięcie 3-5 kg). Spróbowałem tego rozwiązania na początku mojej kariery i od tego czasu jestem zdecydowanym antagonistą tych jak dla mnie mało uniwersalnych rozwiązań.
Wyjątkiem jeśli chodzi o karabinki z tworzywa może być Caritool od Petzla lub Honos od Couranta, które to są zdecydowanie trwalsze i sztywniejsze, jednak problem z zębem przy zamku wciąż pozostaje.
Bezkonkurencyjny w tej dziedzinie jest karabinek DMM Vault Wire lub Vault Lock. Oba modele są aluminiowe, nie ma więc mowy o braku sztywności i wyginaniu oraz posiadają specjalny mechanizm montażu sprawiający, że karabinek sztywno siedzi w danym miejscy i nie ma możliwości ruchów w żadną stronę. O ile model Wire posiada ząb przy zamku, to już Vault Lock ma zamek typu keylock (catch free) oraz jego blokadę poprzez przekręcenie karbowanego pokrętła. Oba także, co ważne i wyjątkowe posiadają w górnej części wypłaszczoną, karbowaną powierzchnię-półkę, na którą możemy przerzucić nadmiar szpeju – np. linę ładunkową, aby nie wadziła ona przy wpinaniu – wypinaniu innego sprzętu. Jeśli chcecie rozwiązania uniwersalnego, gdzie podpiąć można dosłownie wszystko jak najbardziej polecam ów karabinki.
Ja w roli caritooli użyłem zwykłych karabinków ekspresowych z przyspawaną z tyłu aluminiową blachą zapobiegającą przekręcaniu karabinka na boki oraz z otworami do jego montażu na opaski zaciskowe. Rozwiązanie to testuję już długi czas i sprawdza się ono bardzo dobrze, ale że było mi mało dołożyłem jeszcze Vault Locka i tu uwaga!; nie powinien znajdować się on w miejscu, które widać na zdjęciu. Jest swoim rozmiarem przystosowany do miejsc zajmowanych już przez moje ekspresowe caritoole, ale że te były zajęte powędrował dalej – i właśnie tam odcinek pasa w który jest wpięty, ma nieco większą szerokość, co sprawiło, że karabinek nie chciał swobodnie się zmieścić i należało się nieźle nasiłować przy montażu.
Mocowanie apteczki
Fabryczne rozwiązanie zupełnie nie przypadło mi do gustu. Co prawda taśmy kompresyjne można dociągnąć dość mocno, jednak ich nadany szeroki rozstaw sprawia, że cały pas wygina się w tym miejscu, tworząc wybrzuszenie wewnątrz i naciskając na lędźwie. Dodatkowo nie byłbym w stanie zaufać mocowaniu, które przy zahaczeniu o gałązkę na drzewie, przynajmniej teoretycznie może się poluzować (choć z doświadczenia innych wiem, że przy dodatkowym zawinięciu pasków o siebie rozwiązanie to działa i przy niezbyt wypchanej apteczce, pas nie wygina się tak mocno). Ja pozbyłem się jednak całości fabrycznego mocowania, na rzecz zamocowania apteczki poprzez wpięcie karabinkiem i dodatkowo dociśnięciu jej taśma z klamrą, jednak przełożonej przez znacznie węższy odcinek na pasie, całkowicie uniemożliwiając mu wygięcie.
Niewidoczna na żadnym ze zdjęć, rzecz jasna także musi być odpowiednio zamocowana, tak by nie miała możliwości nadmiernych ruchów na boki, co utrudniałoby jej dosięgnięcie w niewygodnej pozycji. No i oczywiście zamocowana dodatkowo na retraktorze – małym urządzeniu ze 120cm kewlarową linką milimetrowe grubości i zwijającą się automatycznie. Zapobiega to upadkowi piły z drzewa i jej zgubieniu lub uszkodzeniu. Przydaje się też w nagłych przypadkach kiedy np. musimy złapać lecącą gałąź, możemy wtedy śmiało wypuścić piłę z rąk (oczywiście mowa o nagłych i niebezpiecznych sytuacjach, gdyż spadająca przez nawet niewielki odcinek piła, może zahaczyć o linę czy sprzęt).
Na koniec najważniejsze. Uchwyt do wpięcia nadmiaru lonży, tak by nie zawadzała np. przy przemieszczania się na ziemi. Niektórzy używają w tym celu woreczków sprzętowych(lub skracają ją na przemian na caritolach), jednak dla mnie jest to mało wygodne rozwiązanie. Jedyny fabryczny przyrząd jaki znam mający temu służyć to Fast hook – małe plastikowe klipsy. Nie wiem jakie było planowane przez twórcę zastosowanie klipsów, ale w moim odczuciu nie nadają się do wpinania lonży. Przede wszystkim ich mały rozmiar sprawia, że aby wpiąć lonżę potrzeba nieludzkiego wysiłku i podobnie jest z wypięciem, natomiast druga strona służąca do wpięcia klipsa do szpejarki uprzęży działa odwrotnie, czyli potrafi przypadkowo się wypiąć i wylądować w przypadku lotu z drzewa daleko od nas. Szukałem różnych rozwiązań na taki mechanizm i wiele przetestowałem. Najlepiej działającym do tej pory patentem jest przerobiony przeze mnie gumowy uchwyt do mocowania kabli, a przynajmniej takie było jego pierwotne zastosowanie (znacząco większy niż te powszechnie spotykane). Uchwyt ten przeciąłem na pół, aby był węższy, usztywniłem przód, dla optymalnej siły wpięcia i wypięcia lonży oraz zamocowałem całość na kompozytowej płytce przytwierdzonej do uprzęży opaskami zaciskowymi. Z rozwiązania tego korzystam już dość długi czas i mogę stwierdzić, że działa naprawdę dobrze, lonże wpina się bardzo lekko, a jej wypięcie, czy przesunięcie nie sprawia kłopotu; czasem wypina się sama, ale to niewielka cena za ogólną wygodę. Szkoda jednak, iż nie spotyka się takich fabrycznych rozwiązań, gdyż to zastosowane przeze mnie wymagało poświecenia znacznej ilości czasu i pracy, aby wdrożyć je w życie.
Na ten czas to już koniec moich modyfikacji, aczkolwiek z pewnością jeszcze się jakieś pojawią. Staram się jednak nie wymyślać już nic na siłę, bo przystosowanie uprzęży od nowości do stanu obecnego, zajęło mi bagatela jakieś kilkanaście godzin pracy. Zachęcam mimo to do wprowadzania usprawnień, które ułatwią wam pracę i uczynią sprzęt bardziej ergonomicznym. Bardzo chętnie dowiem się jak wyglądają wasze usprawnienia i jeśli ktoś chce się nimi podzielić może wysyłać zdjęcia wraz z opisem na blazej@polskiarborysta.pl.
A jeśli potrzebujesz pomocy przy wyborze uprzęży, to przeczytaj nasz artykuł o uprzężach arborystycznych, gdzie opisujemy kilka popularnych modeli.
Błażej Odor
Menedżer sprzedaży
PolskiArborysta.pl